Szłam niedawno przez Arkadię i mój wzrok przyciągnęła piękna, czerwona sukienka. Dopiero gdy podeszłam bliżej, zauważyłam, że sukienka jest na wystawie sklepu Vobis, a ten w ofercie odzieży damskiej nie posiada. Zaintrygowało mnie to na tyle, że zbliżyłam się jeszcze bardziej i wszystko stało się jasne. Nowy netbook HP Mini 1000 z limitowanej edycji Vivienne Tam, który wszedł na polskie półki miesiąc temu, to przecudnej urody (niemal) dzieło sztuki pasujące idealnie do takiej kreacji. Wreszcie jakaś firma stworzyła komputer dopasowany do kobiecych potrzeb: lekki, (1,1 kg), nieduży i połyskujący kuszącą czerwonią z mrugającym kwiatem piwonii. Zmieści się do każdej większej torebki.
Rozmawiałam ze sprzedawcą z pół godziny i sam stwierdził, że parametry nie najlepsze. Że w niższej cenie można mieć coś lepszego, choć może z zewnątrz nie tak przykuwającego uwagę. Na końcu przyznał, że jeszcze nie udało mi się żadnego takiego cacka sprzedać. A tak naprawdę, jeśli ktoś chce mieć bardziej mini laptop, którego wygląd nie jest typowym, to może wybrać np. seledynowego Asusa Eee PC 1000H (pasują doń odcieniem bardzo ładne torby Samsonite z kwiatowym motywem). Oprócz tego, że wszystkiego ma tam więcej (niestety także wagi, bo jest to 1,45 kg), to ma matowy wyświetlacz, co przy pracy na pod gołym niebem i przy ostrym świetle może mieć znaczenie. No i pracuje przez 7 godzin. A cena o 1/3 mniejsza.
Fantastycznie, że firmy zauważyły, że kobiety potrzebują czegoś, co jest nie tylko funkcjonalne, ale także urocze i mogące się stać nawet dopełnieniem wyglądu. Ale po co i dla jakich kobiet tworzone są produkty, które funkcjonalnością nie zaspokoją nawet potrzeb dziecka?
Wpis skopiowany z bloga na Wirtualnych Mediach, dn. Cz, 26.03.2009
Tagi: Asus HP komputer laptop netbook