Najpierw Ukraińcy ponad 3 lata temu zrobili reklamę o swojej armii, aby przyciągnąć potencjalnych wojaków. Na wesoło, z typową ukraińską melodią, z ładnymi, uśmiechniętymi dziewczętami. Te rozmawiają z miejscowym bossem o przejażdżce jego BMW, gdy nadjeżdża czołg. Kobiety tracą zainteresowanie wiejskim potentatem i zwracają się ku żołnierzom. Szybko się okazuje, że chłopakom opłaca się pracować w wojsku, bo mają pewną pracę na kontrakcie wojskowym, a wieczorami stać ich na wyskoczenie do modnego klubu. Taka partia dla ukraińskiej dziewczyny jest widać lepsza, niż koleś z beemką, co się okazuje w ostatnich scenach filmu. Gdy biegną za odjeżdżającym czołgiem, krzyczą do koleżki od BMW, żeby sam się przewiózł swoją furą. Końcowa konkluzja jest taka, że pora jest teraz na nowych bohaterów.
To reklama mająca zachęcać młodych ukraińskich chłopaków do wstępowania do armii. Ma ukazywać ten zawód jako atrakcyjny. I swój cel spełnia przedstawiając nie tylko zalety zawodowe samej służby w wojsku, ale też aspekty osobiste: przyciągnięcie do siebie atrakcyjnych kobiet. Ośmieszony zostaje chłopek parający się trudno powiedzieć czym, być może kradzieżą beemek za granicą.
Niedawno Austriacy zrobili plagiat tej reklamy (ciekawe, że portal Gazeta.pl podał, że to Ukraińcy zrobili plagiat reklamy austriackiej, podczas gdy jest kompletnie na odwrót!). Ale widać Germanie mają to w zwyczaju, żeby oczywiście zrobić ją dużo bardziej toporną na poziomie żenującym. Prymitywny i nie budzący sympatii macho w końcowej scenie nie dowiaduje się od niezbyt (niestety) urodziwych dziewczyn, że pora na nowych bohaterów, ale że dziewczyny chcą teraz „ujeżdżać coś większego”. Wyszło wulgarnie, zgrzebnie i wcale nie na dobre austriackiej armii.
Film oburzył austriackie feministki, które uznały film za seksistowski i zaczęły słać protestacyjne maile do przedstawicieli armii, co spowodowało zawieszenie sieci wojskowej. To spowodowało podjęcie decyzji na bardzo wysokim szczeblu, bo sam minister obrony Norbert Darabos włączył się do akcji nakazując usunięcie reklamy z emisji.
To dobra nauczka dla austriackich wojaków. Po pierwsze: robiąc plagiat z zagranicznego dzieła, należy mieć na uwadze to, że niektóre uwarunkowania kulturowe i zwyczajowe mogą nie być akceptowane w kraju docelowym. To, co na Ukrainie jest akceptowalne i zrobione w typowym dla tego narodu klimacie, nie sprawdzi się u nierozumiejących Słowian Austriaków. Po drugie zaś sięgając po aluzje seksualne warto wcześniej skonsultować z przedstawicielami obu płci, czy prezentowane w reklamie przekazy nie są dla nich obraźliwe.
Tagi: armia reklama wojsko